Majówka na Słowacji
• life • 605 słów • 3 minuty czytania
Tradycją stało się już to, że okolice “Majówki”, “Czerwcówki” to czas spędzony gdzieś w górach. Tak było w poprzednich latach (Pieniny, Bieszczady, Góry Stołowe, Tatry), tak też było i tym razem. Wraz z dziewczyną i znajomymi pognaliśmy tym razem poza granice kraju, na Słowację w Niżne Tatry. A dokładniej do małej wsi Telgárt położonej na terenie granicznym kilku Słowackich Parków Narodowych.
Mój plan był jak zawsze prosty, w ciągu dnia w góry, a popołudniu, wieczorem grillowanie, drinkowanie lub praca zdalna. Pogoda nie była zbyt przyjemna, w większości pochmurne niebo z małymi przebłyskami słońca lub deszcz, to grillowania niestety tym razem nie było. A wypady na szlak ograniczyły się tylko do dwóch dni.
Prielom Hornádu
Na pierwszy ogień poszedł Słowacki Raj (Slovenský raj), Park Narodowy leżący na wschód od Telgártu. W parku tym można znaleźć wiele ciekawych miejsc i szlaków. Jedną z głównych i obowiązkowych atrakcji jest trasa biegnąca przełomem Hornadu i to ona stała się naszym celem.
Tego dnia przeszliśmy prawie 17km, gdzie większość szlaku wiodła wzdłuż rzeki Hornad, zapewniając niezłe widoki. Szczegóły trasy można znaleźć na moim Endomondo. Prawdopodobnie był to szlak zwany Ścieżką Ratowników Górskich (chodník Horskej służby).
[gallery columns=“4”]
Jako że pogoda ostatnimi dniami nie była zachwycająca, to nie obyło się od niezliczonej ilości błota. Na trasie było wiele piętrzących się przeszkód skalnych, wiele drewnianych kładek ze schodkami, czy stalowych platform wspomaganych łańcuchami. No i kilka całkiem fajnych, zjawiskowych mostów przecinających koryto rzeki.
[gallery columns=“4”]
Nie ukrywam, że po dosyć dłuższym zastoju i zimie, wyprawa ta, mimo iż nie była może bardzo wymagająca, ale te strome podejścia i zejścia wokół skalnych ścian wąwozu robiło swoje. Trochę meczące to było i wieczorem nogi i wszystkie mięsnie odmawiały posłuszeństwa. A przecież kolejnego dnia kolejny cel do osiągniecia!
Kráľova hoľa
Z naszej miejscówki bardzo łatwo, z buta, można od razu dostać się na szlak wiodący na szczyt Kráľova hoľa lezący w Narodowym Parku Nízke Tatry. I to był plan na kolejny dzień.
Ciężko mi oszacować dokładnie przebytą drogę i czas, bo niestety w połowie telefon mi padł. Mapa się urywa gdzieś pomiędzy Kráľovą hoľą a zejściem przez sąsiednią Kráľovą skalą, ale wydaje mi się że podobnie jak wcześniej z 16-17km jak nic udało nam się zrobić…
Jeśli dobrze pamiętam, zaczęliśmy czerwonym szlakiem, który w jakimś środkowym fragmencie biegł wzdłuż potoku, a raczej jego środkiem (tudzież topniejący śnieg lub strumyk zrobił sobie koryto ścieżką), co było dosyć kłopotliwe - woda, błoto, kamienie… Była nawet gdzieś w połowie tablica informacyjna ostrzegająca przed niedźwiedziami, ale żadnego nie zauważyłem ;)
[gallery columns=“4”]
Szczyt wyznacza betonowy słup triangulacyjny, ale to wielka stacja nadawcza (vysielač) z wysokim masztem antenowym jest charakterystycznym punktem tej góry.
[gallery columns=“4”]
Powrót wyznaczyliśmy sobie szlakiem zielonym, ale po drodze kilka razy nieświadomie zboczyliśmy, pociągało to za sobą małe zwroty o 180 stopni, przez co droga powrotna nieznacznie się wydłużyła kilometrowo i czasowo. A do swojej kwatery wróciliśmy znów nieco wykończeni.
…
Jak do tej pory, Kráľova hola z wysokością 1946m jest moim najwyższym zdobytym szczytem.
Oczywiście góry i Słowacja, to nie tylko szwendanie się po jakiś tam dziwnych szlakach i zamęczanie się na śmierć, ale także miłe spędzanie czasu i jedzenie. A to jak się można domyśleć było bardzo dobre. A przy okazji pamiętajcie, chcąc kupić nie tak bardzo rajskie pomidory, trzeba poprosić o paradajky ;)
Mimo takiej dosyć słabej pogody, standardowo, jak to bywa na wszystkich moich wyjazdach, pierwszego lub drugiego dnia zawsze muszę spalić sobie głowę od słońca, którego de facto, czasami nawet nie jest zbyt wiele… taki już mój los…
[dodano 2017-05-07 18:00]
Wreszcie udało mi się dołączyć kilka fotek z wyprawy, podziękowania dla ich autora za użyczenie - wielkie dzięki Kuba ;)
Komentarze (0)