Śląskie kołaczyki z kruszonką

life • 824 słowa • 4 minuty czytania

Ta notatka została oznaczona jako wymagająca dopracowania: skalowanie fotek.
Zawartość wpisu może ulec zmianie, zatem zapraszam do ponownych odwiedzin w niedalekiej przyszłości :)

Co można robić w urodzinowy poranek? Ano piec kołaczyki… tzn… śląskie kołoczyki i to z posypką! Jak na pierwszy raz, wersja Alpha 1 nie wypadła wcale źle. Na twitterze już się pochwaliłem to tutaj wypadałoby szerzej udokumentować ten eksperyment. Takie zapiski mogą mi pomóc w “wydaniu” następnej lepszej wersji przy kolejnych zabawach w kuchni ;)

Tak mnie jakoś nagle naszło. Chociaż nie ma co ukrywać, że już od dawna przymierzałem się do tego zadania. To jednak brakowało mi odrobiny czasu, no i tego impulsu, bo smak na “bułeczki” już długo za mną chodził. Zdecydowałem się spróbować wypieku, a co z tego wyszło to można zobaczyć na kilku dołączonych zdjęciach.

Po zasięgnięciu opinii u mamy w sprawie przepisu i bazując na kilku różnych wersjach znów próbowałem znaleźć złoty środek. W przepisach znalezionych w sieci czasami był bardzo dziwny rozjazd proporcji użytych składników co trochę wprawiało mnie w zakłopotanie. Ostatecznie udało mi się opracować jakiś przepis. Zapewne będzie nadawał się do poprawki po pierwszych testach, bo to taka wersja “testowa” :)


Przepis na Kołoczyki śląskie

Składniki na ciasto:

  • 600g mąki
  • 2 jajka
  • 50g drożdży
  • 10 dag masła
  • 10 dag cukru
  • 2g cukru waniliowego
  • 1 szklanka mleka
  • szczypta soli

Składniki na nadzienie:

Serowe:

  • 500g białego sera /zmielony twaróg/
  • 1 żółtko
  • 40g masła /dałem 25g/
  • 80g cukru /4 łyżki/
  • 1 łyżka cukru waniliowego
  • sok z cytryny
  • rodzynki, starta skórka pomarańczy lub cytryny /nie dałem/

Jabłkowe:

  • marmolada, pieczone/prażone jabłka lub inna konfitura

Składniki na kruszonkę /posypkę/

  • 225g mąki
  • 125g masła /dałem 75g/
  • 125g cukru
  • 8g cukru waniliowego

Przygotowanie

  1. Ciasto. Rozdrobnić drożdże i wymieszać w połowie mleka (ciepłego) z dodatkiem cukru oraz mąki i odstawić na chwilę w ciepłym miejscu. Do miski z mąką dodać drożdże (zaczyn), jajka, roztopione masło i lekko podgrzane mleko oraz pozostałe składniki na ciasto. Całość wyrabiać i zagniatać, aż ciasto zacznie odchodzić od miski. Odstawić w ciepłe miejsce pod przykryciem (ściereczka) na 1-2 godziny do wyrośnięcia.

  2. Nadzienie. Ser utarty z cukrem, masłem i jajkiem zmiksować z resztą składników do uzyskania jednolitej masy.

  3. Kruszonka. Ucierać masło z cukrem i mąką, aż wszystko zacznie się lepić. Uformować kulę lub walec i odłożyć.

  4. Wyrośnięte ciasto wyrobić na oprószonej mąką stolnicy i podzielić na małe części. Każdy kawałek rozwałkować na placek o grubości około 5 mm i na środku położyć trochę nadzienia. Starać się sklejać brzegi pośrodku i całość lekko spłaszczyć dłonią formując bułeczki.

  5. Rozłożyć na nasmarowanej tłuszczem lub wyłożonej papierem blasze. Posmarować brzegi (górę) roztrzepanym jajkiem i udekorować posypką - odrywać kawałki ciasta i spłaszczone w palach małe krążki układać na kołaczykach.

  6. Piec w nagrzanym do 200 stopni piekarniku przez około 20 minut.


Gdy już finalnie zdecydowałem się na spróbowanie pieczenia moich ulubionych kołaczyków był późny wieczór. Bojąc się, że będę grubo po północy zaczynał pieczenie, albo w kolejnym dniu zajmie mi to za dużo czasu, podzieliłem robotę na dwie części. Wieczorem wyrobiłem ciasto i wpakowałem go do lodówki, gdzie spokojnie przez noc wyrosło… i kolejnego dnia, w urodzinowy poranek, nie miałem już innej opcji niż zabranie się za prawdziwe pieczenie… Dzięki pomocy Ani udało się w miarę szybko i sprawnie przejść cały proces ;)

Jednym z problemów było “zamykanie” bułeczek, aby masa w środku otoczona była ciastem. Nie miałem doświadczenia i nie pamiętałem jak to robiła mama, więc improwizowałem. Nie zawsze to wychodziło i czasem kołaczyki miały otwartą górę, co trochę próbowałem zamaskować posypką. To nawet dobrze wyszło, bo po upieczeniu nie było zbyt dużej warstwy ciasta między masą a posypką. Mi to bardzo odpowiadało, bo nie lubię jak ciasta jest dużo a masy mało ;)

Przygotowana według przepisu kruszonka była zbyt sypka i nie klejąca. W domyśle miała to być charakterystyczna śląska posypka, więc musiałem dodać trochę wody aby poprawić lepkość. Może dobrałem jakieś złe proporcje do swojego przepisu - z braku masła redukowałem jego udział w nadzieniu i posypce, ale w smaku wyszło dobre.

Przed pieczeniem smarowałem jajkiem tylko brzegi i to na koniec po nałożeniu posypki. Choć niektóre z pierwszej serii w ogóle zapomniałem posmarować, co zaraz było widoczne, były matowe a nie błyszczące. Chyba jednak lepiej byłoby zrobić to przed kładzeniem posypki, ponoć lepiej by się trzymała, choć u mnie nie było z tym problemu.

Do wersji z serem użyliśmy jakiegoś twarogu niekoniecznie zmielonego przez nas (brak sprzętu i czasu). A do wersji jabłkowej zamiast marmolady wykorzystaliśmy inne zakupione w słoiku nadzienie - “prażone jabłka”. Chyba nawet było to dobrym wyborem, bo po upieczeniu nie było ani zbyt słodkie, ani zbyt suche, wręcz idealne. Do spróbowania może następnym razem pozostaje jeszcze wersja z makiem, którą też bardzo uwielbiam.

W serowych kołaczykach, tych z pełni zamkniętym nadzieniem, czasami wyrobiła się mała wolna przestrzeń między nadzieniem a górną warstwą ciasta. Nie wiem czy tym się jakoś przejmować, nie miało to wpływu na smak, ale może trzeba coś dopracować lub poprawić. Temat do zbadania.

Jestem zadowolony z mojej pierwszej próby poskromienia śląskich drożdżówek. Wypieki wyszły tak jak sobie wyobrażałem i smakowały tak jak zapamiętałem. A to była dopiero pierwsza wersja, następnym razem będzie jeszcze lepiej ;)

Komentarze (0)

Dodaj komentarz

/dozwolony markdown/

/nie zostanie opublikowany/